niedziela, 17 kwietnia 2011

2. Zamknęłam oczy i delikatnie się uśmiechnęłam...

Zastanawialiście się kiedyś nad sensem życia ? Bo ja bardzo często. Uwielbiam tworzyć teorie na pytania trudne i pewnie często nie do rozwiązania. Na ten problem brzmi tak : „Jesteśmy stworzeniami które myślą i mają uczucia. Większość z nas ma w sobie potencjał. Nie zostaliśmy tym obdarzeni bez powodu…Życie co do każdego z nas ma jakieś zamiary…” Trochę oczywiste prawda ? Po tym co dzisiaj przeżyłam i przede wszystkim odkryłam mogę śmiało powiedzieć ,że ja już poznałam swoją przyszłość. Wszyscy pewnie myślą podobnie. Tylko między tymi ludźmi a mną jest pewna różnica…Ja nie jestem do końca normalna…Ale to może dlatego ,że też do końca nie jestem człowiekiem…


                                                    ***

            Gdy szła samotnie przez cmentarz płacząc poczułem coś dziwnego. Takie ciepłe a zarazem przytłaczające uczucie smutku. Czy ja właśnie współczuje śmiertelnikowi ? Nie. Nie możliwe. Jestem tropicielem a ona tylko kolejnym pionkiem który muszę zetrzeć w proch. Jest dla mnie nikim…Obserwowałem ją będąc pod „płaszczem niewidzialności”. Kosztowało mnie to wiele wysiłku ale ona…budziła we mnie coś złego…coś co było żałośnie ludzkie. Zbliżyłem się do niej tak ,że mogłem ją dotknąć. Wystarczył by jeden ruch ręką a ona by leżała na ziemi nieżywa. Szybka śmierć nie była w moim stylu. Ja napawałem się widokiem przestraszonych twarzy ofiar gdy zbliżałem się do nich. Nie zostało we mnie już nic ludzkiego… Przynajmniej do teraz tak myślałem. Ona budziła we mnie dobro. Była niebezpieczna dlatego jeszcze dziś ją zabiję. Musnąłem linie szczęki dziewczyny po czym wzleciałem w powietrze wywołując silny powiew wiatru.

                                                    ***

            W pewnym momencie poczułam mocny wiatr na mojej twarzy. Wokół roznosił się zapach późnego letniego wieczoru.
-Zapach tajemniczości i strachu…-Szepnęłam. Odruchowo rozejrzałam się wokół własnej osi. Zła na siebie za moją strachliwość przełożyłam przez głowę torbę i ruszyłam do wyjścia. Jeszcze nigdy nie czułam się tutaj tak nieswojo.
            Wchodząc do domu zdziwiłam się z panującej w nim ciszy. Bardzo często słyszałam już w korytarzu krzyki dziadka na telewizor : „Co ty wyprawiasz ? Podaj mu tą piłkę !” lub „Co ?! Nie było żadnego faulu ! A gdzie jest sędzia ?!” . Babcia natomiast uwielbiała gotować. Całymi dniami przygotowywała najróżniejsze dania. Przy pracy grało jej zazwyczaj radio. Zdjęłam torbę i rzuciłam ją pod ścianę. Weszłam głębiej domu. Pierwszy był salon.
-Dziadku…- Wołałam. Nikt się jednak nie odezwał. - Znowu urządzasz sobie jakieś żarty ? – Mówiłam przechodząc do łazienki. Pobiegłam na górę.
-To wcale nie jest śmieszne.- Otwierałam kolejne drzwi znajdujące się na piętrze. To nie możliwe. Oni zawsze byli w domu. Razem czy osobno ale zawsze byli. Gdyby mieli gdzieś wyjechać powiadomiliby mnie o tym. Zbiegłam z powrotem na parter. Skierowałam się do kuchni. Kolejny raz w ciągu tego dnia poczułam silny powiew wiatru. A roznosił on wokół mnie zapach…krwi. Szłam powoli w stronę blatu. Nagle usłyszałam dźwięk deptanego szkła. Automatycznie spojrzałam na swoje stopy. Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Skąd tu tyle szkła ?
-Babciu ? - Krzyczałam zrozpaczona. Zapach krwi stawał się co raz silniejszy. Zemdliło mnie. Mój wzrok przyciągnęła ogromna plama szkarłatnej lepiącej się mazi na podłodze.
-Babciu ! - Krzyknęłam rzucając się do ciała staruszki.

                                                     ***

Szedłem przez długi korytarz.

-Dlaczego po prostu nie użyjesz skrzydeł ?

 Bo sufit nie ma odpowiedniej wysokości.

-Czemu ?

Bo nie został zaprojektowany dla takich istot jak ja.

-W takim razie gdzie jesteś ?

Jeszcze nie wiesz ?

                                                    ***

            Mocno pchnąłem drzwi.
-Rafaelu , jak miło ,że w końcu się pojawiłeś. - Mruknęła szyderczo Michaela. Pomimo tego ,iż miała już  ponad pięć stuleci jej piękno nadal zachwycało. Oczywiści zewnętrzne. Uważam ,że w środku nic nie ma.
-Wybaczcie.- Powiedziałem spoglądając na nią. – Zatrzymało mnie coś bardzo ważnego. – Usiadłem układając odpowiednio skrzydła.
- W takim razie gdy jesteśmy już w komplecie czas na to abyś nam wyjaśnił dokładnie tą sprawę.- Powiedział Illium. Mówił ze spokojem w głosie. Wieki które spędził w czasie swojego życia nauczyły go nie tylko tego. Właśnie dzięki temu został jednym z dziesięciu.
-Zapewne pamiętacie Williama oraz Margareth Wilson. -Gdy większość z nich kiwnęła głowami potwierdzająco kontynuowałem. - Został on upadłym aniołem przez tę kobietę. Wywołała w nim uczucia. Przez co stał się śmiertelny. Świat w każdej chwili mógł się dowiedzieć o istnieniu aniołów. Wysłaliśmy po nich tropicieli. Zamordowali ich. Okazało się jednak ,że przed śmiercią przyszło na świat ich dziecko. Emylly. Jednak niebyła ona anielicą. Ciągle żyje…A nasz sekret nie jest bezpieczny. Pewnego dnia może obudzić się ze skrzydłami. - Zakończyłem.
-Jak mogliśmy przeoczyć coś takiego? – Zapytała Michaela uporczywie patrząc kpiarsko na moją twarz.
-Tropiciele byli przekonani ,że dziewczyna nie żyje. -Odparł słusznie Sachel.
-To moja wina. Nie dopilnowałem egzekucji. -Dodałem.
-Rafaelu nie czas teraz na obarczanie się winą. - Zabrał głos ponownie Illium.
-Wysłałem już najlepszego tropiciela w pościg za dziewczyną.- Powiedziałem rzeczowym tonem.
-Z jakim rozkazem ?- Zapytał Sachel.
-Zabicia.
-Rafaelu jesteś pewien tej decyzji ?- Powiedział Eliash kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Nie. Właśnie dlatego zwołałem Radę Dziesięciu. Rozmyślam nad przemianą. – Wszystkie twarze archaniołów zwróciły się ku mnie. Na każdej z nich malowało się inne uczucie.
-Ale Rafaelu ! Pełna przemiana jeszcze nigdy się nie powiodła.- Podniosła głos Manuela. W mojej głowie pojawił się obraz zmutowanego człowieka. Pokręciłem delikatnie głową.
-Manuelo nie zapominaj ,że dziewczyna jest w połowie anielicą.-Odparłem.
-I tak nie mamy pewności- Odezwał się po raz pierwszy Uram.
-Więc jaka jest decyzja ?-Zapytałem i powiodłem wzrokiem po zebranych.
-Potrzebujemy czasu…- Powiedział Illium. Wszyscy powstali.

                                                    ***                                                          >Piosenka<

            Siedziałam w długim białym korytarzu zalana łzami. Panująca tu biel przytłaczała mnie. Nagle wszedł dziadek. Pobiegłam do  niego i go przytuliłam :
-Co się stało ? -Zapytał głaszcząc ręką moje włosy.
-Jak weszłam do domu to ona leżała nieprzytomna.-Szlochałam mówiąc.- W plamie krwi. I było pełno szkła…- Więcej nie zdołałam powiedzieć ,ponieważ ze Sali wyszedł lekarz. Spojrzeliśmy na niego z nadzieją w oczach.
-Jej stan jest stabilny. Chce się z wami widzieć. Macie dwie minuty…- Powiedział o odszedł a my weszliśmy szybko do Sali w której znajdowała się staruszka. Podbiegłam przytulając ją. Dziadek po chwili uczynił to samo.
-Co się stało ?- Usłyszałam po raz czwarty tego dnia. Jednak pytanie nie było skierowane do mnie.
-Ja się chyba potknęłam.-Szepnęła słabym głosem.- Miałam w rękach akurat szklankę i musiała się rozbić. Pewnie upadłam na szkło.
-Och ty to zawsze coś wykręcisz -Mruknął do niej dziadek z delikatnym uśmiechem na twarzy. On jej uwierzył tak po prostu ale ja wiedziałam ,że babcia nie jest z nami szczera. Kłamała nam prosto w oczy.
            Dziadek postanowił zostać w szpitalu. Ja nie mogłam. Jutro przecież idę do szkoły. Wyszłam na parking i wsiadłam domowego auta. Oparłam się głowa o kierownicę. Głośno westchnęłam i ruszyłam. Czułam się dziwnie obserwowana. Docisnęłam pedał gazu gdy nagle przed moimi oczyma pojawiła się postać pogrążona w mroku. Stała tyłem do mnie. Największe zaskoczenie wywarł na mnie fakt iż mężczyzna miał…skrzydła. Ogromne czarne rozpostarte skrzydła. Nagle istota się odwróciła  w moją stronę. Jego twarz była ukryta w mroku. Stał przede mną wysoki i jakby wykuty z marmuru anioł. Ona miała rację ! Zahipnotyzowana patrzyłam na zbliżającą się do mnie postać. Nagle zdałam sobie sprawę z tego ,że chce mnie zabić. Nacisnęłam pedał gazu z całej siły. Usłyszałam głośny huk. Potrąciłam anioła…Z moich oczu popłynęły łzy. Kierowałam się w stronę domu. Musiałam powiadomić dziadków…To był anioł…anioł.

                                                    ***

            Wściekły ,że dałem jej uciec podniosłem się z jezdni. Wzniosłem się w powietrze. Leciałem za samochodem Emylly. Czułem ból w lewym skrzydle. Mimo to leciałem jak najszybciej umiałem. Byłem pierwszy…Teraz ją zaskoczę…
-Nie uciekniesz mi !- Krzyczałem lecąc.

                                                    ***

            Wbiegłam do domu. Znalazłam jakąś kartkę i długopis. Napisałam tylko :

                                   Tym razem go spotkałam. Miałaś rację…On chce
                  Mnie zabić…Nie szukajcie mnie…Uciekajcie stąd !
                                                                                        Emylly…

Nie chciałam narażać na nic mojej jedynej żyjącej rodziny. Wybiegłam z domu. Biegłam ile sił w nogach. Wskoczyłam do samochodu i odpaliłam go płacząc. Nagle dach się aż wgiął. Musiał na niego skoczyć. Przerażona krzyknęłam. W pewnej chwili pojawiła się jego twarz w szybie obok mnie. Była idealna…na ustach błądził mu kpiący uśmieszek. Gwałtownie skręciłam w lewo uderzając samochodem o drzewo. Poczułam zapach krwi. Wiedziałam ,że na pewno jeszcze żyje. Wyczołgałam się z samochodu i zaczęłam biec. Wbiegłam do lasu. Słyszałam nad sobą szum skrzydeł. Pomimo mojego przerażenia wiedziałam ,że nie mogę krzyczeć. Płuca mnie paliły a nogi odmawiały posłuszeństwa. Upadłam a on to wykorzystał w ciągu sekundy znalazł się przymnie. Nachylił się i spojrzał mi w oczy. Jego były czarne jak noc. Był stworzoną maszyną do zabijania. Rozpostarł skrzydła. Były czarne. Przy ich końcach zauważyłam złoty wzór. Były tak piękne…on był piękny… Wyciągał powoli ręce w kierunku mojej twarzy…Zamknęłam oczy i delikatnie się uśmiechnęłam. Znałam już sens swojego życia…Z piersi wydarł mi się przeraźliwy krzyk…


___
Mam ogromną nadzieję ,że się podoba :) Pisałam go dość długo :)
Komentujcie !
Liczę na szczere opinie ;)
Do napisania :*

4 komentarze:

  1. O mój Boże !
    Rozdział jest wspaniały...Wszystko się powoli wyjaśnia...
    Ona przeżyje tak ?
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie źle się dzieję. Wow. Jestem ciekawa kolejnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział mówiłam ci to juz ze 100 razy, ale powiem jeszcze raz: MASZ TALENT :D

    Monia

    OdpowiedzUsuń