środa, 10 sierpnia 2011

15. -Ona ożyła !- Krzyknął.- Zabija wszystkich !

            Nagle wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Przyczyną wszystkich trosk był nie kto inny jak zaufany przyjaciel Rafaela. Z niedowierzaniem patrzyłem w czerwone oczy Gabriela a ten mruknął :
- Przykro mi przyjaciele ale muszę was zabić.- Uśmiechnął się sarkastycznie i rzucił się na nas. Kierowany odruchem szybko odskoczyłem tym samym odpychając Ashwina. Gabriel spojrzał na mnie wściekły i błysnął zębami w ciemności. Wyrwał deskę z stojącego niedaleko krzesła i syknął :
-I tak nic nie uda ci się już zmienić… Nie masz po co walczyć a szczególnie dla kogo.- W kącie dostrzegłem ruch. Ashwin próbował zmaterializować swój miecz. Od zawsze go nosił na plecach był jednak niewidzialny aby jego ofiara niczego nie mogła się spodziewać. Przez ostatni czas bardzo mało tropił i potrzebował na to więcej czasu. Musiałem czymś zająć Gabriela.
-Na pewno mam dla kogo walczyć. To ciebie Emylly odrzuciła.
-Jesteś bardzo naiwny Christopherze…Nigdy nie kochałem twojej śmiertelniczki…Ty też nie będziesz miał na to czasu…Ona umrze a z nią wasze dziecko.- Powiedział okrutnie, patrząc mi prosto w oczy.
Nie daj mu się sprowokować…
Z przerażeniem uświadomiłem sobie do kogo należał ten delikatny kobiecy głos. Ostatni raz słyszałem go tego pamiętnego dnia.
Mama ?
Zapytałem. Poczułem ogromne ciepło jakby obejmowała mnie ramionami na przywitanie.
Odrzuć dumę na bok, zrób to dla Emylly i waszego dziecka , zrób coś czego nie potrafił twój ojciec.
Jej słowa dotarły do mnie po dłuższej chwili. Ocknąłem się i mruknąłem.
-Chciałbyś…-W tym momencie nad moją głową przeleciała duga deska po to aby po chwili trafić w mój brzuch. Normalnie bym do tego nie dopuścił ale nie mogłem się skoncentrować. Rzuciłem się na Gabriela starając się wyrwać mu deskę z rąk. Był zdecydowanie silniejszy ode mnie. Miał w sobie wystarczająco mocy aby zabić nawet Archanioła. Szybkim ruchem obrócił deskę w naszych dłoniach. Gdy już ją pochwycił zamachnął się z całej siły i uderzył mnie w tył głowy. Straciłem równowagę a ten wykorzystując to zadał mi mocny cios w zgięcie kolan. Upadłem na podłogę w plamie krwi.

                                                               ***

Jeden dzień wcześniej :

            Stanąłem przed pierwszą klatką. Spojrzałem na zmutowanego człowieka i się skrzywiłem.
-Anioł…- Szepnął. Nie miał on twarzy. W miejscu gdzie powinien być nos znajdowały się dwa niewielkie otwory. Patrzył na mnie jednym zdrowym okiem ,ponieważ drugiego nie miał. Jego nogi były powykrzywiane. Nie miał też włosów. W oddali ktoś jęczał. Przysunąłem się pełen odrazy i zacząłem się skupiać. Nagle z jego ciała wyleciała stróżka czerwonego światła delikatnie uderzając w mój tors. Odetchnąłem czując się silniejszy. Człowiek upadł z głuchym trzaskiem na podłogę.
-Oj wyssałem za dużo cierpienia…- Zaśmiałem się cicho.- Naprawdę nie chciałem wyssać z ciebie życia…- Pokręciłem przecząco głową i podszedłem do kolejnej klatki.
            Naładowany mocą oraz życiem innych ostatni raz ruszyłem do mojego pokoju.

Teraz (Pisane w trzeciej osobie) :

            Szedł przed siebie nie zwracając uwagi na inne anioły. Kierował się do niej…Ona musiała ożyć. Musiała być z nim, po to aby zniszczyć całe Miasto Aniołów a wtedy już na zawsze będą razem.
-Gabrielu ?!- Krzyknął ktoś za nim. Odwrócił się szybko i skręcił mu kark. Nikt nie będzie mu przeszkadzał. Szybkim ruchem spojrzał na twarz martwej osoby. Była to Alexiz jego kochanka. Zostawił jej ciało na środku parkanu idąc dalej. Dotarł do posągu pięknej rudowłosej anielicy.
-Za chwilę będziemy już na zawsze razem Hyllie*…- Stanął przed nią i skupił się jak najmocniej mógł. Tak jak poprzednio z ciała anioła wypłynęło czerwone światło i uderzyło w martwą pierś anielicy. Gabriel upadł na ziemię. Wiatr poruszył rudymi włosami Hyllie.
-Udało nam się ,ukochany…-Powiedziała stając przed nim. Ten patrząc na nią jak zaczarowany mruknął.
-Minęło już tyle lat…- Podniosła delikatnie jego twarz ku swojej i go pocałowała. W miejscu w którym złączyły się ich usta pojawiło się światło. Gabriel z przerażeniem w oczach patrzył na poczynania swej ukochanej. Nagle jego oczy zaczęły się zamykać. Oderwała się od niego a jego ciało upadło.
-Twoje zadanie wykonane…Nie jesteś mi już potrzebny.- Szepnęła. Kopnęła jego martwe ciało. Zebrane do o koła anioły patrzyły z przerażeniem na rudowłosą anielice.
-Tyle lat byłam zamieniona w kamień !- Krzyknęła.- A wy tylko patrzeliście i przechodziliście obok ! Zostałam skazana na wieki tylko dlatego ,że się zakochałam ! Teraz wszyscy zapłacicie za to życiem ! Wszyscy !!!- Krzyczała. Wszyscy zaczęli uciekać.
-Możecie uciekać ale ja i tak was złapię !- Ryknęła. Z niebywałą prędkością ruszyła ku jednemu z nich. Oderwała mu szybkim ruchem nogi i skrzydła. Krew tryskała na wszystkie strony a gardłowy głos umierającego rozniósł się po całym parkanie. Zostawiła go i ruszyła dalej.
            Jeden z poddanych wleciał przez okno do Rafaela.
-Ona ożyła !- Krzyknął.- Zabija wszystkich ! Hyllie ona… !- Archaniołowi nie trzeba było dłużej powtarzać.
- Zbieraj armie ! Natychmiast ! Niech Syriusz zabije w dzwony ja się porozumiem z Uramem !- Anioł przytaknął i wyleciał z budynku.   

                                                               ***
Pisane w trzeciej osobie :

            Próbowałem wstać.
-Ashwin ?- Zapytałem cicho. Było strasznie ciemno. Poczułem zapach krwi. Nagle zauważyłem tropiciela w kącie niedaleko mnie. Podbiegłem do niego.
-Żyjesz !?- Przytaknął. Powoli się podniósł.
-Trzeba go znaleźć i zabić…-Mruknął. Podał mi jeden z mieczy. Wybiegliśmy z budynku. Gdy popchnęliśmy drzwi stanęliśmy jak wryci. Jedynym słyszalnym dźwiękiem był krzyk rozpaczy i cierpienia. Wszędzie było pełno krwi i ciał. Podeszliśmy do jednego z nich. Anielica z urwaną nogą i skrzydłami krzyczała w niebogłosy.
-Kto ci to zrobił ?!- Krzyknął Ash.
-Hyllie…ona ożyła i zabija wszystkich na swojej drodze…- Wyjęczała. Nagle rozległ się dźwięk dzwonów…wzywających na bitwę.



____

Hyllie*- To dla ciebie kochana ;* Niespodzianka ! Wybacz nie chciałam z ciebie zrobić czarnego charakteru i mordercy :P Kocham cię ;)

Kurczę…w mojej głowię to wyglądało to nieco inaczej… Tam krew się lała a ludzie leżeli i krzyczeli z bólu jak nigdy…Hyllie zabijała wszystkich z żądzą mordu godnego najokrutniejszej osoby na całym świecie…A tu dupa. Nie oddałam tego w całości…No ale nic.
Nie mogę uwierzyć ,że to już 15 rozdział J Myślę ,że nie będzie ich więcej niż 20…Nie dam rady dalej wymyślać nowych akcji :P
Rozumiem ,że możecie nie kumać pewnych rzeczy… Więc szybkie wytłumaczenie :
-Gabriel planował tą rozpierduchę z Hyllie (Anielicą zamienioną w posąg za karę. Pojawia się w jednym z rozdziałów. Chris opowiadał o niej Em). Porozumiewał się z nią za pomocą myśli. Jak pamiętacie on zawsze wchodził do pokoju i mówił w ciemność…to było tylko po to aby was zmylić. Posąg Hyllie stał dokładnie przed jego oknem na głównym parkanie J Kwestia porozumiewania się wytłumaczona J Co dalej… Oni kiedyś romansowali ale Hyllie go wykorzystała do tego aby ją ożywić bo Gabriel jako jedyny umiał wyssać z kogoś cierpienie zamieniając ją w moc. Dlatego poszedł do tych zmutowanych ludzi aby się nią pożywić…Jak na razie to tyle J Jeżli czegoś nie rozumiecie piszcie w komentarzach ;)
           
           

6 komentarzy:

  1. noi kurczę zawładnę światem aniołów xD fajnie by było... ale nie jestem 'czarnym charakterem' - jak to określiłaś ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże... No nieźle :)
    Teraz tylko czekam na wojnę :D
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Nie źle się dzieję. Jestem ciekawa co dalej ! Świetny rozdział ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boooże :d ja kocham Twojego bloga ;D To jest bardzo swietne , boskie ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. http://cass-cass.pinger.pl/
    Jak byś mogła roześlij to znajomym ;) Jej blog jest moją inspiracją ;***

    OdpowiedzUsuń