poniedziałek, 30 maja 2011

8. Toksyna.


                                                          >>>>Piosenka<<<<
-A jednak wróciłeś ?- Zapytała ciepłym głosem głaszcząc go po włosach. Był do niej tak podobny…
-Tylko na chwilkę ,zaraz wracam. Pa !- Dał jej całusa i wybiegł z domu. Wtedy jeszcze nie wiedział co zastanie w domu po powrocie.
Zmagał się ze wspomnieniami. Niemiał teraz na nie czasu ,Emylly jest ważniejsza. Jeszcze nie był pewien co do niej czuję ale na pewno nie chciał jej stracić.
Usłyszał cichy krzyk. Wbiegł szybko do głównego pokoju. Krew…dużo krwi.
-Uciekaj !- Głos matki słabł.
-Boi się…Mówiłem ci już.
Tak wtedy był przerażony. Ale to było tak dawno temu. Nie pozwoli na to drugi raz…Nikt nie  odbierze mu znowu kogoś tak ważnego. Wbiegł do gabinetu Rafaela i wtedy nagle zaczął wspominać na jawie :
Rafael przeobraził się w postać jego ojca a Emylly w matkę. W oczach anioła widział szaleństwo. Przed śmiercią matki często widywał go w takim stanie. Jednak tego pamiętnego dnia  wszystko sięgnęło zenitu… Ogarnął go szał krwi. Wcześniej tego jeszcze do końca nie rozumiał. Był małym aniołkiem. Zbliżył się do jego matki :
-Uciekaj !- Nie. Tym razem będzie inaczej. Nie da jej umrzeć. Nie da ! Rzucił się na ogromnego anioła.
-Chris !- Krzyknęła Emylly. Jej głos sprowadził go na ziemię. Nagle zdał sobie sprawę ,że jego ręce znajdują się na szyi Archanioła. Szybko go puścił…Spojrzał na swoje dłonie. Patrzył tak na nie w zupełnym otępieniu. Emylly w szoku stała pod ścianą patrząc na czarnego anioła znajdującego się na środku gabinetu.
-Rafaelu… Ja…- Archanioł spojrzał na niego. Doskonale wiedział o co chodzi tropicielowi.
-Nie, to nie możliwe. Niedawno robiliśmy ci testy. W twojej krwi nie ma toksyny.- To przez nią jego ojciec stał się potworem. Za późno to odkryto. O wiele za późno.
-W takim razie czemu… ?- Zapytał.
-Tego jeszcze nie wiem. Zrobimy dodatkowe badania.- Czarny anioł spojrzał na śmiertelniczkę stojącą przy ścianie. Ta ze łzami w oczach patrzyła prosto na niego.
-Emylly…Czy ty już ?- Wtedy przytaknęła głową.
Jaką podjęłaś decyzję ?
Zapytał ją w myślach z nadzieją. Chciał trochę prywatności.
Zamierzam stać się jedną z was.
Poczuł jednocześnie ulgę i przeszywający strach. To było niemożliwe w jaki sposób działała na niego.
Po chwili pojawił się w drzwiach Gabriel. Pewnie wezwał go Rafael.
-Zabierz Emylly do jej pokoju.- Anioł skłonił się lekko i pociągnął dziewczynę za rękę ku drzwiom. Nagle w sercu tropiciela pojawiła się ogromna czarna kula. To była wszech ogarniająca złość. W takim stanie zabijał swoje ofiary.
Wróć do mnie jak najszybciej…
Usłyszał jeszcze cichy głos dziewczyny.
            Usiadł na dużym krześle i ułożył dokładnie skrzydła. Podeszła do niego niewielka anielica ze strzykawką. Wbiła igłę w jego żyłę i delikatnie pobierała krew.
Emylly…
Chciał z nią porozmawiać. Powiedzieć jej o wszystkim nim usłyszy werdykt. Nic jednak nie słyszał dziewczyna się nie odzywała. Ukazał mu się jednak obraz:
Siedział na polanie zasianej kwiatami i obserwował niedaleko tańczącą Emylly. Co jakiś czas podskakiwała a wiatr delikatnie poruszał jej włosami. Była taka piękna. Nagle dostrzegł śnieżnobiałe skrzydła dziewczyny.
-Mój aniołek…-Wypowiedział je odruchowo. Tańcząca anielica zchichotała.


                                                          ***

            Nie chciała go zostawiać w takiej chwili. Nie mogła jednak się sprzeciwić. Po powrocie do pokoju poprosiła Gabriela o wyjście. Zamknęła drzwi i położyła się na łóżko. Zaczęła płakać. Nigdy nie pozbędzie się tego widoku. Duża postać Chrisa wchodząca do gabinetu…Jego czarne puste oczy…Po chwili już dusił Archanioła. Krzyknęła na niego. Gdyby tego nie zrobiła może  Christopher nie ocknąłby się ze swojego transu. Wtedy Rafael dawno by go już zabił. Może i Chris był tropicielem ale to Rafael jest Archaniołem. Nagle poczułam znajomy zapach.
Zapach nocy i ciepło.
Chris…Położył się koło mnie i przytulił do moich pleców. Zbliżył swoje usta domowego ucha i szeptał :
-Spokojnie w mojej krwi nie ma  toksyny. Jednak zostanie ona jeszcze dokładniej zbadana. Prawdopodobnie powodem moich wspomnień jesteś ty.
-Dlaczego ja ?- Zapytałam odwracając się w jego stronę.
-To trudne…Mój ojciec zamienił się w potwora…nie dosłownie ale w jego krwi pojawiła się właśnie toksyna. Gdy wykryje się ją dość szybko udaje się uratować taką osobę. Mój ojciec nigdy nikomu nie ufał więc nie zdradził nikomu ,że dzieje się z nim coś złego. Pewnego dnia nagle wszystko sięgnęło zenitu. Mnie tego dnia nie było w domu…Była jednak moja matka. Na moich oczach wysysał jej całą krew. Nie mogłem nic zrobić. Bałem się go.
-Dlaczego mi o tym mówisz ?- Zapytałam przytulając go z całej siły. Potrzebował tego…tak dużo przeżył.
-Bo tylko kochałem moją matkę… Żadnej innej kobiety nie pokochałem tak mocno. I wtedy zjawiłaś się ty…Zaczynam czuć od nowa…Jeszcze nie jestem pewny co dokładnie… ale na pewno nie chcę cię stracić…- Spojrzał mi głęboko w oczy. Podparłam się na łokciu i delikatnego pocałowałam go w usta.
-Zostaje jeszcze tylko jedno małe ale…- Mruknęłam. Spojrzał na mnie próbując coś wyczytać z twarzy.- Nie wiadomo czy moja przemiana się powiedzie…
-Najłatwiej by było gdybyś z niej zrezygnowała…Ucieklibyśmy…
-Za późno podpisałam już umowę własną krwią…- Szepnęłam w jego tors.
-Wymyślę jakiś plan…jeszcze dokładnie nie wiem jaki ale nie odbiorą mi cię… 


_____
Krótki ale to nic :P
Dziwię się normalnie! Już piąty rozdział w tym miesiącu :) :D Wena dopisuję !
W rozdziale macie w końcu wytłumaczenie dziwnych wspomnień Christophera :) To jeszcze nie wszystko ! 
No nic :) Do napisania! :) Komentujcie :*
  

3 komentarze:

  1. Tym razem to ja jestem pierwsza ;)
    Rozdział jak zwykle świetny !
    Kocham twój styl pisania :)
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  2. ślicznie ;*** sorki, że dopiero komentuję, ale wcześniej nie miałam czasu ;d cały tydzień załadowany pracami klasowymi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach wspaniałe.. Miło się czyta to co piszesz. Czekam na więcej ;***

    OdpowiedzUsuń